Najmłodsza z trzech dziewczyn Żeglarza. Kiniara z krwi i kości – trzecie pokolenie. To dzięki niej uwierzyłyśmy, że Żeglarz ma przed sobą jeszcze wiele rejsów. To Patrycja walczy o niego, organizuje eventy, dba o komunikację, układa repertuar. Założyła Fundację Kina Żeglarz, wymyśliła kalambury, odpaliła zrzutki na neon i na przetrwanie pandemii. To młoda dusza w starym kinie. Ma wiele cech swojego dziadka, jak to mówią – legendarnego – kiniarza, Bogdana Blindowa. Byłby z niej dumny.
Kocha małe kina – poświęciła im dwie prace magisterskie – na Prawie oraz na Dziennikarstwie i medioznawstwie. Jej drugą ogromną pasją jest karate tradycyjne. Ma czarny pas, jest instruktorką i sędzią.
Płacze na bajkach – zwłaszcza na „Mustangu z dzikiej doliny”. Nienawidzi filmu „Babe świnka z klasą”. Oglądała „Titanica” mając 4 lata. Uwielbia „Za wszelką cenę” w reżyserii Clinta Eastwooda. Jej pierwszym zawodowym sukcesem było przekonanie Dagmary, by zagrała w sezonie „Pokojówkę na Manhattanie” – Jennifer Lopez okazała się czarnym koniem lata 2002.
Zazwyczaj roześmiana i otwarta. Zawsze chętnie poleci film, stojąc na froncie kina. Pod koniec wakacji lepiej nie zadawać za dużo pytań, bo jak to zmęczony intensywnym sezonem skorpion – potrafi uszczypnąć. Ale nigdy Widzów.
Nasza środkowa to pani prezes Fundacji Kina Żeglarz. W tym roku obchodzi trzydziestolecie działalności w Żeglarzu. Wcześniej, jak ojciec, była związana z nieistniejącym od dwóch dekad kinem Świt w Wejherowie. Już w podstawówce wiedziała, że będzie prowadziła kino. Za jej sterami Żeglarz przeżył swoją złotą dekadę – lata 90. XX w. To Dagusia obsługiwała kino na kompletach, gdy przed Żeglarzem nie było widać końca kolejki. A kilkanaście lat później, gdy kina przeżywały rzeź po wejściu na rynek multipleksów i podłączeniu Internetu w polskich domach, siadała w samotności na sali kinowej ze łzami w oczach. Ale nie poddała się – by utrzymać kino przy życiu i dać Patrycji wykształcenie poświęciła się i ruszyła do pracy zagranicę. Nie pozwoliła zatonąć Żeglarzowi. W innym przypadku – kto wie, może na Portowej 10 byłaby biedronka?
Dagmara to agentka specjalna do zadań manualnych. Zaklei dziurę w dachu, zbuduje schody, wstawi szybę, pomaluje. Jednocześnie jest wielką wielbicielką złotnictwa. Sama tworzy piękną biżuterię. Mając na palcu piękny pierścionek, nie zdziw się, jeśli o niego zapyta. Oprócz tego była modelką, jeździła na wózkach widłowych, projektowała wnętrza. Kiedyś obiecała Patrycji, że zda na żółty pas – słowa dotrzymała.
Zna na pamięć trylogię, fascynuje się historią – szczególnie dwudziestolecia międzywojennego. Jeśli jednak chodzi o kino – uważa, że „dobre kino to pełne kino”. Jej filmowe serce zostało w najlepszych hollywoodzkich latach. Może oglądać filmy po tysiąc razy i nigdy jej się nie nudzą. Jej ukochane filmy to „Pożegnanie z Afryką”, „Zawód: szpieg”, „Prezydent: miłość w białym domu”, „Ludzie honoru” i tak dalej i dalej…
Jeden z Widzów, którego autograf wisi na ścianie Żeglarza napisał: „Właścicielka – niezbyt miła…”, Dagusi czasem zdarzy się gorszy dzień, ale tak naprawdę jest ciepła i kochana!
Babcia, mama i żona. Nie znamy osoby, która nie chciałaby, żeby Babinex – bo tak ją nazywamy – była jej babcią. W kinie spędziła niemal całe życie. Gdy w 1966 r. Bogdan przybiegł zziajany do jej pracy oznajmić, że zaproponowano mu posadę kierownika Powiatowego Zespołu Kin w Wejherowie i zapytać, co ma robić, odpowiedziała, żeby robił, co czuje. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że jej życie potoczy się jak w filmie i w 1991 r. Bodzio podaruje jej kino „Żeglarz” w prezencie. Kino w Jastarni, którą tak uwielbiała. Przez 30 lat wspierała w prowadzeniu kin Bogdana. Od jego śmierci w 1997 r., wspiera w tej misji swoją córkę Dagmarę, a teraz także wnuczkę Patrycję.
To Babinex odpowiada za buchalterię. Dla niej w repertuarze ustawiane są filmy rosyjskie. Nawet, gdy film jest niskich lotów – ona ogląda do końca, by doszukać się w nich piękna. W ostatnich latach najbardziej podobała jej się „Zimna wojna”. Uważa, że to kwintesencja dobrego kina – głębokie emocje i piękne, fotograficzne kadry.
Urszula jest jak Don Corleone, rzadko bywa na froncie, lato spędza za ekranem, siedząc w fotelu prezesa i przyjmując gości. Pochłania tony książek. Czasem wpadamy w pułapkę, bo jej zdanie ma wyjątkową moc. Jest najcieplejszą osobą na świecie, każdego wysłucha i każdemu oddaje kawałek siebie. Przy niej każdy czuje się jak w domu. Ma też niesamowity dystans do siebie – w końcu została królową kalamburów! Praktykuje jogę. Ma dwie ważne zasady w życiu, którymi się kieruje: 1. masz tyle lat, na ile się czujesz. Ona ma 25. 2. Młodym się jest, dopóki można wsadzić piętę do umywalki. Ona oczywiście może. Nawet do tych wysokich.
Człowiek orkiestra. Bez niego nie byłoby trzech dziewczyn w Żeglarzu. Nie byłoby też ogromnej, kinowej pasji. Żeglarz to najważniejsza pamiątka po mężu, ojcu i dziadku. To dlatego mamy siłę, by o niego walczyć.
Bodzio też walczył – działał w NSZZ „Solidarność”. W 1980 r. utworzył Krajową Sekcję Pracowników Filmu NSZZ „Solidarność” i został jej przewodniczącym. Powołał też Komitet Piaśnicki i zdobył fundusze na realizację filmu „Las Piaśnicki”, który upamiętnia hitlerowską zbrodnię na kilkunastu tysiącach mieszkańców Wejherowa i okolic. Walczył też o zdrowie – odszedł w 1997 r. w wyniku powikłań po przeszczepie serca, zostawiając swoje dziewczyny w przededniu największych rewolucji na kinowym rynku.
Bogdan był fantastycznym pedagogiem i zaangażowanym propagatorem kultury. Był też muzykiem – potrafił nastroić kontrabas ze słuchu. Grał na wielu instrumentach, ale najbardziej ukochał sobie akordeon. Gdy przychodziły ciężkie czasy, siadał z Urszulą przy stole, stawiał na stole świeczkę, mówił „gra warta świeczki” i grał do świtu. Żeglarz to gra warta świeczki.